Jak wysłać 300 CV i nie zwariować? | Oliwia Włodkowska

Decyzję o przebranżowieniu podjęłam w czerwcu zeszłego [2022] roku. Wiedziałam, że chce się rozwijać w kierunku związanym ze scrumem  z zarządzaniem produktem. Wiele rzeczy, które robiłam w poprzedniej pracy, pokrywało się z obowiązkami product managera czy product ownera.

Niestety w mojej ówczesnej firmie nie było możliwości rozwijania się w tej ścieżce, więc wzięłam sprawy w swoje ręce. W lipcu poszłam na pierwszy kurs, zdobyłam certyfikację, w sierpniu poszłam na drugi kurs, zdobyłam certyfikację, ale same certyfikaty za wiele nie dają. Potwierdzają wiedzę, ale fajnie mieć udokumentowane doświadczenie na danym stanowisku, więc było bardzo, bardzo, bardzo ciężko. Wysłałam CV, a odzew był praktycznie zerowy.

Natomiast w październiku zeszłego roku pojawił się Program Mentoringowy Dare IT.

Zaaplikowałam i zostałam wybrana do udziału. Słysząc ile dziewczyn wysłało zgłoszenia, byłam zszokowana, że to właśnie mi się udało. Dostałam się do programu, a tak naprawdę to mentorka mnie wybrała. I tu bardzo chciałam podziękować Ani Sternickiej za szansę, którą otrzymałam. Za to, że mogłam się od niej uczyć, wymieniać doświadczeniami i usłyszeć słowa zachęty. 

Z każdym spotkaniem dowiadywałam się nowych rzeczy, wiedziałam co jeszcze powinnam zrobić, czego powinnam się nauczyć, gdzie są pewne luki pomiędzy moim obecnym doświadczeniem, a tym co robi product owner albo product manager.

W listopadzie zaczęłam wysyłać pierwsze CV - już takie ulepszone, ze słowami-kluczami, zadaniami które rzeczywiście robiłam w pracy, choć stanowisko zupełnie tak się nie nazywało.

Wysłałam ponad 300 aplikacji. I to nie jest tak, że wysłałam swoją kandydaturę na każde ogłoszenie o rekrutacji na stanowisko product ownera. O nie! Zrobiłam research, sprawdzałam, czy firma robi coś, co mnie interesuje i czym jestem zainteresowana, czy to jest kierunek, w którym chciałabym się rozwijać. I naprawdę nie żartuję mówiąc, że wysłałam ponad 300 CV. 

Jakikolwiek odzew dostałam na ok. 8% aplikacji  - zostałam zaproszona na pierwszą rozmowę, taką stricte HR’ową. Później było już z górki. Po tym, jak przedstawiłam siebie, to, co robię i pokazałam, że posiadam wiedzę, zwykle zapraszano mnie do dalszego etapu rekrutacji. Ale jedną z największych przeszkód okazał się mój bardzo długi - trzymiesięczny - okres wypowiedzenia.

Idziesz na jedną, drugą, trzecią rozmowę w danej firmie, przechodzisz cały proces rekrutacyjny i na koniec dostajesz maila z wiadomością: “Dziękujemy za udział w rekrutacji, ogólnie to było super, masz już dużą wiedzę, bardzo dobrze nam się z Tobą rozmawiało, pasowałabyś do naszego zespołu, ale postanowiliśmy zatrudnić kogoś z miesięcznym okresem wypowiedzenia, bo potrzebujemy osoby na CITO”. Przeszłam jedną, drugą, trzecią rekrutację i za każdym razem dostawałam super feedback, ale bez oferty zatrudnienia.

Coś takiego może podłamać, ale nie zrezygnowałam, bo wiedziałam, że w końcu znajdzie się firma, która będzie w stanie na mnie poczekać trzy miesiące. Z jednej strony pracodawca chce wykwalifikowanego pracownika, ale najlepiej od zaraz, zwłasza na juniorskie stanowisko. A z drugiej strony, jeśli nie chce na ciebie czekać, to pytanie czy warto w takiej firmie pracować? Nie załamywałam się kolejnymi odmowami, bo przecież zatrudnienie to kontrakt dwustronny. Jestem raczej osobą, która wiąże się z firmą na dłuższy czas i to powinno być wartościowe dla pracodawcy. Znam siebie i swoją wartość i wiem, że warto na mnie poczekać.

Dosyć nieoczekiwanie 5 stycznia 2023 roku dostałam ofertę pracy w izraelskim startupie, który zajmuje się budową sztucznej inteligencji, która zbiera i analizuje ceny biletów lotniczych konkurencji, a następnie rekomenduje nowe ceny naszym klientom. Firma nazywa się Fecherr, na rynku jest już od 3 lat i ciągle się rozwija.

Na koniec mam też dla was anegdotkę i parę rad. W moim przypadku dość męczące okazały się bardzo nieprzewidywalne i rozciągające się etapy rekrutacyjne. Aplikowałam do firmy w listopadzie zeszłego roku, a na początku lutego zadzwoniła do mnie pani i zaprosiła na pierwszy etap rekrutacji. Zastanawiałam się czy moje CV wisiało w próżni przez dwa miesiące czy przez ten czas nie znaleźli idealnego kandydata?

A teraz dwie rady dla Was mentees - koleżanek, które jeszcze szukają swojej drogi, pierwszej firmy, w której znajdą pracę: przede wszystkim dajcie sobie czas, bo przebranżowienie to proces. To nie będzie jeden dzień, to nie będzie tydzień, to nie będzie też miesiąc. Jest ogrom wiedzy do zdobycia. W przypadku niektórych stanowisk, jak frontend czy backend dev - musicie mieć naprawdę mega dużo wiedzy, wiedzieć jak coś zrobić, więc nie da się na jednym kursie albo webinarze zdobyć ‘całej’ wiedzy o tym jak zbudować aplikację. I tu wielki szacun dla was, za ogrom pracy jaki wkładacie, żeby się przebranżowić. 

Poza tym wysyłajcie CV, nie zniechęcajcie się, odzew na początku będzie niewielki, ale im więcej CV wysyłacie, tym większą szansę sobie dajecie, że ktoś się do Was zwróci i da Wam pierwszą szansę przedstawić się, pokazać siebie i może to będzie właśnie ta firma, w której zaczniecie swoją pierwszą pracę.

Autorka tekstu: Oliwia Włodkowska, mentee 5. edycji Programu Mentoringowego Dare IT